piątek, 21 września 2007

Bo jest mnie dwóch...



Ostatnie dni wcale nie są słoneczne choć słonce świeci oślepiającym blaskiem!

Jest mnie dwóch.

Jeden szalony, dziecinny z wiara w oczach i w sercu, z wiara ze wszystko będzie dobrze, z uśmiechem na twarzy nr 5. na wiecznym stypendium, żyjąc z dnia na dzień nie patrzący do przodu dalej niż na zbliżający sie weekend. Wszystko jedno gdzie, wszystko jedno jak. Silny psychicznie, otaczający sie takimi samymi pewnymi siebie ludźmi.

Drugi który jednak myśli o przyszłości, o swojej karierze i szczęściu, drugi który czuje sie niespełniony i który przede wszystkim tęskni do Polski do rodziny i do bliskich lub dalszych znajomych i do przyjaciół wiedząc ze to ludzie są najważniejsi w życiu. Drugi nie nadający sie do mieszkania za granica, w Hiszpanii, na końcu świata. Drugi którego głos staje sie coraz silniejszy, bo wie ze nigdzie na świecie nie będzie sie czul kochany i potrzebny, bo nigdzie na świecie nie ma ludzi którzy byliby z nim od tak dawna, od liceum, podstawówki czy od czasów studiów. Drugi który nie odnajdzie sie tu. Który jest tłumiony przez tego pierwszego ale już nie długo.

Niezależnie od tego czy znajdę prace czy nie, choć to jest warunkiem przedłużenia mojego pobytu tu, będę tu tylko do końca grudnia. Decyzje podjąłem, mój hiszpański sen skończy sie albo za dwa tygodnie albo z końcem roku. Nieodwołalnie. Definitywnie. Mam nadzieje ze uszanujecie moja decyzje.

Pozdrawiam.

Piotr J.

Brak komentarzy: